a D7 a D7
Raz staruszek, spacerując w lesie,
a D7 E7
Ujrzał listek przywiędły i blady
a D7 a D7
I pomyślał: – Znowu idzie jesień,
F e a D7 a D7
Jesień idzie, nie ma na to rady!
F G C a
I podreptał do chaty po dróżce,
F G C a
I oznajmił, stanąwszy przed chata
F G C a
Swojej zonie, tak samo staruszce
F e a D7 a D7
Jesień idzie, nie ma rady na to!
a D7 a D7
A staruszka zmartwiła sie szczerze,
a D7 E7
Zamachała rekami obiema:
a D7 a D7
– Musisz zacząć chodzić w pulowerze.
F e a D7 a D7
Jesień idzie, rady na to nie ma!
F G C a
Może zrobić sie chłodno juz jutro
F G C a
Lub pojutrze, a może za tydzień?
F G C a
Trzeba będzie wyjąć z kufra futro,
F e a D7 a D7
Nie ma rady, jesień, jesień idzie!
a D7 a D7
A był sierpień. Pogoda prześliczna.
a D7 E7
Wszystko w złocie trwało i w zieleni.
a D7 a D7
Prócz staruszków nikt chyba nie myślał
F e a D7 a D7
O mającej nastąpić jesieni.
F G C a
Ale cóż, oni żyli najdłużej,
F G C a
Mieli swoje staruszkowe zasady
F G C a
I wiedzieli, ze wcześniej czy później –
F e a D7 a D7
Jesień przyjdzie. Nie ma na to rady.